Kwiat paproci
Pewnej nocy, a była to ciepła, świętojańska
noc,
Poszedłem do ogrodu, wziąwszy uprzednio
poduchę i koc.
Miałem zamiar spać pod gołym, gwieździstym
niebem,
Zjeść kiełbaskę z ogniska z powszednim
chlebem.
Gdy byłem już syty i ułożyłem się spać,
Coś mi jednak spokoju ciągle nie mogło
dać.
Z oddali świeciło niebieskiego, jakby
diamentowego,
Coś, co przykułoby uwagę każdego, nawet a
zarozumiałego.
Postanowiłem podejść do świecącego
zjawiska,
Ponieważ pragnąłem obejrzeć dokładnie je z
bliska.
W tej chwili chciałem uwierzyć wszystkim
legendom.
Pragnąłem uczcić wydarzenie jakąś pieśnią
lub kolędą.
To coś miało dać mi mądrość i bogactwo na
wiele lat.
Znalazłem bowiem niebieski, błyszczący
paproci kwiat.
Chciałem to wszystko ogłosić prędko mamie,
tacie, cioci.
Ponieważ nigdy i nigdzie nikt nie znalazł
kwiatu paproci.
Me życie od razu nabrało większego
znaczenia,
lecz jakoś nie mogłem powstrzymać
pieczenia.
Cały czas drapałem swoje młode ręce.
Lecz nadal byłem w tej okropnej męce.
I... nagle szeroko otworzyłem oczy,
Ale gdzie zniknął mój kwiatek uroczy?
Miast niego w ręku mym spoczywała
pokrzywa,
Co zawsze jako broni swych parzydełek
używa.
Komentarze (1)
Wiersz użył przenośni pięknej o znalezieniu
prawdziwej Miłości ..cudu Kwiatu Paproci i
rozczarowanie w życiu bolesne..bo Miłość jest
rzadkością .. Dobry wiersz w formie i treści