Łabędziom zimowym
Byłam dziś na brzegu opętanym zmierzchem
Rzeka w szkle zamknięta zatrzymała
oddech
Po przeciwnej stronie las kłaniał się
niebu
Chowając uroki w białą śniegu poszwę
Cień na czterech pełzał i nadgryzał
taflę
Zgasł szuwar zziębnięty i w bezruchu
zasnął
Mróz nie bacząc na nic okruch chleba
zeszklił
Gdy od drżących modlitw zrobiło się
ciasno
Na wieczoru grani rozsiadły się kumy
Pustym okiem tocząc wykrakały zamrok
A mróz szczerzył zęby po gałęziach
płynąc
I w zarośla wszystkie istnienia zagarnął
A może to tylko wiatr na piórach
przysiadł
Dzień pozbierał ślady i przepadł za
lasem
Albo może święci dłoń składając w kadzi
Lepią noc koślawą na pohybel ptakom
Byłam tam na brzegu gdy ciemność wylazła
W jej oczach nie było dna ni łzy ni
gwiazdy
Oblepiła skrzydła w których promień
igrał
I jest coraz zimniej... i drzewa zamarły...
Komentarze (10)
Śliczny przyrodniczy wiersz pozdrawiam serdecznie;)
Piękna liryka!!!
Pozdrawiam :)
Baśniowo, nastrojowo, jak początek ballady.
Podoba.
ale dużo pięknych metafor to jak proza poetycka...
Wracałam do Twojego wiersza kilka razy i jeszcze
wrócę, taki piękny.
Pozdrawiam:)
super pozdrawiam
optymizmu tutaj się nie znajdzie
i dobrze,sztuka jest sztuką dla sztuki.
Pozdrawiam serdecznie
Czytam dzisiaj drugi wiersz
i znowu jestem pod wrażeniem
kunsztu poetyckiego słowa.
Takie wiersze sprawiają, że
warto tutaj być każdemu kto
kocha poezję.
Pięknie napisałaś ten wiersz
Ewiann.
Samych dobrych dni.
Podoba mi się ten opis, aż chłód mnie przeszedł.
Pozdrawiam:)
łał, piękny poetycki zimowy obrazek