Lady Sylvia
Tej, która malowała kwiaty na ulach, by pszczoły siadały na jej własnych kwiatach
Znów to zrobiłam -
- zdarłam z siebie wstrętne łachmany
niewymowności
Coś jak obnażenie ułomności
Moja skróra -
- jasna jak poświata potępionego ducha
Moja twarz podrażniona -
- ślady po zdrapanych na siłę cierniach
Nie zdzieraj pieluszki
mój wrogu
Jeszcze bym Cię uraziła
szczerością mojego bólu
czy przez ignorantów zaszytym rozdarciem
duszy
Jest cenzura, śmieszna cenzura
na przekaz wyłkania lub udręki
czy samobójczego zrywu
Pierwszy raz zdarzyło się
gdy miałam dziesięć
Babcia mówiła, że przesadzam
jak to tak płakać
z powodu nieodzwajemnionej miłości
kiedy się zbliża
termin zapłaty rachunków?
Drugi raz zamierzałam przetrzymać
i już nie wrócić do zwierzeń
Trzęsłam się zamknięta jak skrzynia
w której powietrze rozsadza pieczęcie
listów
Ze skrzyni wyjdę
spokojnie siwa
z jednym słowem zjeżonym w strachu
nieugiętym jak szpilka hipokryzji
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.