Lecieli z Brindisi
Lecieli z Brindisi, wysoko, ciemną nocą
Kierunek na północ, tam gwiazdy migocą
W bombolukach mieli nadzieję dla tych co za
broń chwycili
By wyzwolić Warszawę, by wolnymi byli
Dziesięć tysięcy stóp na
wysokościomierzu
Lecisz bo wzywają Cię bracia,
pilocie-żołnierzu
Bo walczyć tak dłużej już nie dają rady
Krew zabitych wciąż spływa do spalonej
trawy
Żoliborz, Śródmieście wciąż się nie
poddał
Walczą o każde podwórko, każdy kawał
skały
Każdy chodnik, krawężnik i o stertę
gruzu
Nieprzyjaciel strzela z moździerzy wśród
tumanów kurzu
Choć wątkot silnika usypia- rozgląda sie
każdy
Z prawej strony zakole Wisły, to szczegół
jest ważny
Cel już jest blisko, ściskasz na wolancie
dłonie
Pomocnik z fotela wstaje, otwiera
ładownie
Wszystko ma iść sprawnie, bezpiecznie, tak
trzeba
Powstańcy dostaną amunicję co spadnie im z
nieba
Jutro czeka ich wszystkich ogień, krew i
znów
I znów "Warszawskie Dzieci" pójdą w ciężki
bój.
Komentarze (2)
Bardzo wymowny wiersz daje do myślenia.
kawałek naszej historii w dobrej odsłonie.