lekarstwo na miłość...
Zawsze gdy myślę o tobie
włączam muzykę co lubisz
czuję cię wtedy przy sobie
a nawet słyszę jak mówisz
może to objaw tęsknoty
a może napływ miłości
muzyka mnie uspakaja
chociaż rozbudza czułości
smutne są zwłaszcza wieczory
gdy zmierzch wycisza ulicę
a pustka tak w domu męczy
że sięgam po śliwowicę
a to już blisko do wzruszeń
przy dźwiękach twojej muzyki
padam zmęczony i śpiący
budząc się rano wpółdziki
nieraz się tak zastanawiam
co my widzimy w miłości
która potrafi rozkochać
lecz często i sprawiać przykrości
Komentarze (37)
Muzyka może troszkę ukoić ale lekarstwem nigdy nie
będzie a i sliwowica nie jest najszczęśliwszym
pomysłem na wyciszenie serducha rozkochanego.
Pozdrawiam Wojtasku i dzieki ze mogłam dziś poczytać:)
hehe ja chciałbym tak zachorowac z wzajemnością
pozdrawiam
Dziękuję (OLA) masz rację nie ma na nią antidotum.Ta
śliwowica to dodatek do wiersza bo wiesz,że nie
piję.Pozdrawiam.
Dziękuję Leno i Olu za odwiedziny i komentarze.Masz
rację Olu najlepiej być razem z miłością, tylko żeby
to tak było....wiesz sama.Pozdrawiam.
Nie ma czegoś takiego jak lekarstwa na miłość…
Na tą chorobę nie ma antidotum tak, więc Wojtku musisz
to jakoś przeżyć, co do wiersza jest bardzo ładny…
Pozdrawiam serdecznie i z uśmiechem:)
Witaj Wojtku. Najlepszym lekarstwem jest być z
miłością razem. Ale Twoje też jest super. Pozdrawiam
serdecznie
Bardzo piekny wiersz prosto z serca..slodkich snow..