Lina
Jestem podwiązany do stalowej liny,
Ta zaś uwieszona na kruchej gałęzi.
Nie znam ani czasu, ani też przyczyny,
Czemu tą pułapką ciało muszę więzić.
Ktoś mnie tam zaciągnął używając mocy,
Byłem nieprzytomny, albo ogłupiały.
Teraz znikąd szukać potrzebnej pomocy,
Które by umysłu władze pożądały.
Ciemność już zalega rozległe
przestrzenie,
W liściach wiatr zaciera rozpaczy
wołania.
Zostałem samotny ze swoim cierpieniem,
Nikt już nie usłyszy zmęczonego łkania.
Zwierze obojętnie obchodzi padlinę,
Woń smrodu odstrasza wiszącą powłokę.
Mogłem to przewidzieć, że żałośnie
zginę,
Zrzucając na ziemię cuchnącą posokę.
Kość strzeliła z hukiem, kark pęka na
dwoje,
Gałąź utrzymała nagły wstrząs agonii.
Już wiem, co oznacza śmierci znać
podwoje,
Ta mi nie pozwoli czasu darmo trwonić.
Komentarze (9)
Kochające oczy widzą piekną duszę:)Pozdrawiam
serdecznie+++
Woww... ależ tematyka... Wiersz jest łagodny i
zgrabnie napisany choć może powodować dreszcze na
ciele.
Najbardziej podoba mi się optymistyczna puenta tego
dramatu - pożyczam ją sobie na dzisiejszy dzień:)
Wiersz majstersztyk pod względem budowy:)
Miłego dnia
Dobrze zbudowany dramatyczny klimat. Myślę, że masz
literówkę w dwunastym wersie. Chyba miało
być "łkaniem" lub "łkania" zamiast "łkanie".
Pozdrawiam.
Czas,kiedy ciało nie nadąża za wciąż młodą duszą.
Przedsmak przemijania.
Pozdrawiam.
Ale poleciałeś. Pozdrawiam.
rzeczywiście dramatyczny aż ciarki przechodzą
pozdrawiam serdecznie +
rzeczywiście dramatyczny aż ciarki przechodzą
pozdrawiam serdecznie +
rzeczywiście dramatyczny aż ciarki przechodzą
pozdrawiam serdecznie +