Lubię, nie lubię, kocham!
Ostatnio odkryłam,
że nie lubię niektórych słów.
I nieważne, w jakim celu zostały
wypowiedziane;
jako przerywnik, dopełnienie informacji…
Nie ma znaczenia.
Ważne, że padły jak strzały.
Padły i trafiły w zacny ośrodek nerwowy,
w którym najwidoczniej… mam przycisk,
ale niewidoczny.
To on - uruchamia mnie wojennie!
Co prawda jeżem nie jestem,
wielbłądem tym bardziej,
ale napinam grzbiet,
uwypuklam się dotknięta
nielubianym dźwiękiem
i dziwię się, że nie urosły mi kolce.
A ten jeż siedzi we mnie.
Nie jako ulubiony zwierz z obrazka
z kolorowym jabłuszkiem.
Uważaj zatem,
jak wyciągasz rękę,
kłucie masz gwarantowane.
To odkrycie
– uratowało życie moim domownikom.
Zakomunikowałam to i owo. Wiedzą,
że tego i tego... nie warto.
I tak sobie w zgodzie żyjemy,
dopóki któreś nie wpadnie w czarcie moce
i chce mnie zwyczajnie wkurzyć!
Pamiętaj – nie tylko w amerykańskich
filmach
obowiązuje formuła:
"odtąd każde słowo może być
wykorzystane przeciwko tobie"...
Pozdrawiam Was serdecznie.
Ahoj i płynę w świat pełen pięknych
słów,
mam nadzieję, że także dobrych uczynków,
których jeszcze nie wypisują
na receptach :)
Komentarze (34)
Chicago :) racja - miłego dnia wszystkim czytającym :)
Dziękuję Anno :)
Dbajmy o kulturę języka.
świetny tekst!
Ja też mam parę słów których nie cierpię i w moim domu
się ich nie wypowiada, tym bardziej, że są w nim
często malutkie i bardzo chłonne dzieci.