Lucynko, życie wciąż przemija...
Jest to wiersz napisany na zamówienie. Sprawił mi, jak dotąd, najwięcej kłopotów z opracowaniem. Dedykuję go mojej szwagierce Lucynce.
Pamiętam tą małą, przed laty wieloma,
– dziewczynka szczuplutka, uśmiechem
skażona,
kręciła się cicho, do figli stworzona,
pamiętam rumieniec, gdy była karcona.
Uczynna szczebiotka, bardzo rezolutna,
gdy z boku stanęła, wtedy czasem smutna.
Po latach wybrała Janeczka na męża,
razem świat zdobywać, dźwigać życia
ciężar.
Jak wszyscy w tym kraju, swe życie
dzielili,
na dom, pracę, dzieci, czasem się
bawili.
I jak większość ludzi, swój wysiłek
wielki
dzieciom poświęcili bez warunków
wszelkich.
Monika, dziewczyna niekonwencjonalna,
w dążeniu do celu dosyć racjonalna,
marzenie rodziców pewnie wykonała
i stomatologiem w zaparcie została.
Grzesiu, miły chłopak, troszkę
lawirancik,
wybrał własną ścieżkę, z życia skubnął
fancik.
W wojsku się zachaczył, przylgnął do
Małgosi,
razem droga idą, o łaskę nie prosi.
Lucynka z swym Jankiem dom odbudowali,
w pracy ciężkiej razem, nie raz sie
sprawdzali.
Ogromnym wysiłkiem, zdrowie też tracili,
– łza oko przemyła gdy się
wprowadzili.
Lucynko, Lucynko, życie wciąż przemija,
z dnia na dzień, wciąż szybciej czas się
Wam przewija.
Pytania te same i w marzenia wiara,
że powrócą dzieci, gdy matka już stara.
I tak to już bywa, że lat Wam przybywa,
gdy zdrowie nie takie, nostalgia
napływa.
Dom już zbudowany, w nim puste pokoje,
dzieci gdzieś we świecie – zostali we
dwoje.
K. Puchała
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.