Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Pamięci tych co zginąć musieli.

Pamięci ofiar katastrof spowodowanych przez ludzką głupotę i pazerność...




Piękne jest życie wielkiego biznesmena.
Tu ci się kłaniają z uśmiechem „szowmena”,
Tam wychwalają za mądrość i strategię.
Podarunki, że można stworzyć galerię

Pracujesz, pozujesz, wciąż szalona pycha
Do przodu cię pcha, aż dech wątły przytyka.
Narkotyczna namiętność, adrenaliny
Smak, budujesz władzy własnej podwaliny.

Lecz za każdy mały sukces płacić trzeba
Płacić tym z góry, że uchylili nieba,
Płacić tym z urzędu za przychylność wielką
Płacić tym wszystkim co mogą być udręką.

Buduje ci halę pan - szefa pociotek,
Cieszysz się, ze taniej bo tak rzekł ci kmiotek,
Ze to nie wytrzyma – coś tam mruczy majster.
Co on może wiedzieć? Wszak to nie inżynier.

Że badania, że grunt niestabilny – prycha
Dureń jakiś! Cóż to dla mnie za zagrycha.
Inspektorek nasz nadzoru przecież widzi,
Jest więc dobrze i niech nikt mi tu nie szydzi.

A po latach kilku, hala kwęka, trzeszczy,
Pospawajcie, skręćcie – wystraszony wrzeszczysz.
Że przecieka trochę, że to się wygina
To stalowe przecież, i wiele wytrzyma.

Tam ludzie pracują, śnieg sypie, mróz trzyma!
Znowu trzeszczy, znowu belka się wygina.
Zyski robić trzeba, brak na remont środków.
Musi trzymać. Nie będę rozpieszczał kmiotków.

Jeszcze dzień, jeszcze trochę, wszystko ściska lód.
Oj impreza trwa ogromna, przeciska lud
Się po hali. – I wicher ogromny dmuchnął
Blach rozdartych jazgot, w uszy wszystkich huknął.

Uciekać – kroków kilka, ból, czy to już śmierć?
Gdzieś krzyk rozpaczy stłumiony, czemu cierpieć
Tak muszą? Śmierć przeszła obok wielokrotnie.
Jak zimno! Nie płacz! Boli! Boli okropnie!

Ratunku! Rat… Mróz ściska, zabiera życie.
Czas się zatrzymał! Ludzie! Czy mnie słyszycie?
I robi się ciszej. To tak odrętwienie
Ściera lęk, łzy gorzkie – nadchodzi zbawienie.

Potem już tylko czarna rozpacz żyjących
Dzieci, matek, braci, gołębi lecących
Bez celu, na gzymsie dachu czekających
Na gwizd swego pana, w mrozie głodujących.

Nadszedł czas pytań, kto zawinił tej śmierci,
Kto cierpienia zadał, czy sumienie wierci
Biednego biznesmena. Za co to skarał
Bóg surowy. – Nie, to człowiek na śmierć skazał.

Przez swoją chciwość i brak poczucia winy,
Władzę bez kontroli, smak adrenaliny,
I układy – biali bandyci – skazują
Innych na śmierć i cierpienie – nie współczują.

Tysiące świeczek płonie – gołębie górą,
I wisi kartka „Jest granica, za którą
Nie czuje się już bólu – jest tylko rozpacz”.
Tam z gzymsu na ścianie słychać gołębi płacz.

Napisany na podstawie telewizyjnych i radiowych relacji w ostatnich dniach grudnia i w miesiącu styczniu 2006 r. przerażony skutkami ludzkiej pazerności i głupoty.




autor

stary

Dodano: 2006-12-28 00:01:26
Ten wiersz przeczytano 493 razy
Oddanych głosów: 45
Rodzaj Rymowany Klimat Dramatyczny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »