Marc Chagall – Nad Witebskiem
Jednemu z aktywniejszych bejowych krytyków
W nocy śnieg spadł i całe miasteczko
pobielił,
Uliczki miasta puste – jak to przy
niedzieli,
Jest ranek – pomaleńku ze snu wstaje
miasto
Niebem płynie Wędrowiec z wielkim workiem,
laską:
Biedny Żyd – stary kaszkiet i płaszcz go
okrywa.
Jest wielki, jak cerkiewka, zza której
wypływa.
W Art Gallery Ontario – także w czapce z
daszkiem,
Na krzesełku siadł Chagall przed swoim
obrazkiem,
Zaraz podszedł do niego jakiś niewyżyty
W trosce o czystość sztuki działający
krytyk.
- I cóż pan wymalował panie pacykarzu?
To dzieło wszystkie prawa fizyki obraża
Przecież człowiek sam z siebie nie wzleci
do góry,
Żeby płynąć po niebie, jak słońce, czy
chmury –
Rzekł krytyk cicho, ale pewnym siebie
głosem.
Na to Chagall – Kochany, przecież to jest
Josek,
On pięknie gra na skrzypcach. Jego
majufesa
Słysząc – nawet nieboszczyk ruch z siebie
wykrzesa
I zatańczy. Niestety. Kiedy jest zabawa
Josek pije. Pijany łamie wszelkie prawa.
Pan wie, ja wiem, że ludzie unieść się nie
mogą,
A on płynie po niebie, jak gwiazda, czy
obłok.
Lecz gdybyś go usłyszał raz jeden mój
panie,
Na pewno byś rozgrzeszył go za to latanie.
Komentarze (18)
Pięknie i wymownie- oby to przesłanie zrozumiał
przyziemny krytyk.
No Michale pofrunąłeś :))
Bardzo piękny wiersz:)
Z mądrym i pięknym przekazem:)
Pozdrawiam***
Bardzo podoba mi się wiersz w treści i formie. Mnie
przekonał ten wywód o lataniu i myślę, że z krytykiem,
któremu jest dedykowany, będzie podobnie. Miłego
poniedziałku:)