Marnotrawny
Gdy odeszła Hania
ja odszedłem od Ciebie
zostałeś gdzieś z tyłu
w swoim niebie
Gdy umierała Mama
błagałem na kolanach
zostaw ją z nami
Nie słyszałeś mnie
w szpitalnych ścianach
Ojca zabrałeś mimochodem
z dnia na dzień
by mu ulżyć w tęsknocie
Mój pies też poszedł
za tęczowy most
Mam już dość
Czy mogę tak po prostu
wrócić...
autor
filutek82
Dodano: 2018-10-14 09:17:40
Ten wiersz przeczytano 970 razy
Oddanych głosów: 22
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (33)
Dziękuję Państwu za komentarze.
Pozdrawiam.
Ciekawa refleksja! Pozdrawiam!
Jak wyrzut sumienia brzmią wersy,
na rozgrzeszenie czeka peel
i chyba nie ostatni i nie pierwszy.
prosto, mocno i z dużym bólem
Jak bliscy odchodzą to boli. Ale jest nadzieja, że po
najdłuższym życiu spotkamy się z nimi.
Jeden z moich znajomych księży na pytanie dlaczego Bóg
"nie interweniował" w jakiejś dla nas ważnej sprawie
odpowiadał; "Nie po to Bóg stworzył tak idealnie
samosterujący układ, aby teraz co chwilę przełączać go
na sterowanie ręczne".
Witaj:)
Każdy z nas ma chyba czasami takie chwile
zwątpienia.No bo dlaczego mnie to spotyka a nie
innych.Też tego nie rozumiem i chyba nie zrozumiemy
tego.To boli i zapewne prędko nie przestanie.
Pozdrawiam:)
Świetny wiersz...tez mam pod górkę, ale poniekąd były
to moje wybory więc nie mogę mieć żalu.Miłego dnia;)
Czytając przeszły mnie dreszcze. Mam podobne odczucie
co w Twoim wierszu. Trudno zrozumieć, dlaczego los
jest taki okrutny. Co do wiary, nie wypowiadam się.
Wierzę natomiast w istnienie dobra, dobrych i ciepłych
dłoni, które potrafią ukoić największy ból. Cieplutko
pozdrawiam:-)
No cóż na wszystko przychodzi czas,
taki to naszego życia los,
prędzej czy później nie będzie nas,
Biała Dama uśmiecha się w nos.
Boga nie warto w to mieszać,
on za życie nie odpowiada,
z góry się do nas uśmiecha,
smuci i kondolencje składa.
Pozdrawiam. Miłego dnia :)
Nie jest łatwo pogodzić się z utratą najbliższych nam
osób, największych naszych miłości o ile jest to
możliwe kiedykolwiek. Nie dziwi w takim momencie
odwrócenie się od kogoś, kto jedyny mógł nam pomóc, a
jedyne co zrobił w swojej wszechmocy to nie zrobił
nic, sam się odwrócił, nie zesłał żadnego ukojenia i
tylko dowalał życiem jeszcze bardziej. W obliczu
takich życiowych tragedii kwestionuje się jego bycie
wszechmogącym, a na pewno tą nieskończoną miłość,
którą nas obdarza. Nietrudno zacząć go nienawidzić, a
jeśli człowiek nie chce karmić się nienawiścią,
zaczyna kwestionować jego istnienie.
Przez Twój wiersz przeziera chęć powrotu do niego,
czyli pewne pogodzenie się ze swoim losem; co nie
znaczy, że pogodzenie się z utratą tak bliskich osób.
Pozdrawiam serdecznie.
@Danusiu,
ja to wiem, ale wiedza, nie zawsze idzie z życiem pod
rękę.
Witaj. Nie wiem czy powinnam się wypowiadać, kim
jestem aby poddawać ocenie kogoś ból po stracie, tak
bliskich sercu ludzi... a On zna nasze serca i patrzy
na nasze odejścia, powroty z miłością zawsze gotowy
wyprawic ucztę kiedy tylko zobaczy nas idących w Jego
stronę i zawsze wychodzi naprzeciw...
Moc serdeczności.
@BordoBlues
Gdyby było sprawiedliwe, pewnie narzekali byśmy na
monotonię, bo wszyscy mielibyśmy po równo, a zazdrość
byłaby bezrobotna.
nie będę moralizował i pisał komentarza z punku
widzenia wiary.
współczuję. życie nie jest sprawiedliwe.
pozdrawiam :)
do*