Marny widok
Otworzyłem oczy
Stanąłem na chwile
Na ulicy, w nocy
Przyszłość zobaczyłem.
W zgiełku miasta stojąc
Spoglądnąłem wokół
Zobaczyłem koniec
Zobaczyłem popiół.
Świecie, świecie marny
Kolebko ludzkości
Ot zapłata nasza
Żeś ty nas ugościł.
Tyś nam wszystko oddał
Każdy plon twej ziemi
Byśmy dorastali
Byśmy nie zginęli.
Człowiek jednak inne
Plany ma do Ciebie
Chciałby zabrać wszystko
Co mu jest potrzebne.
Nazbyt dziś zachłanny
Już nie bierze trochę
Niszczy lasy, skały
Pokrywa Cię prochem.
Wyniszczymy Ciebie
To już kwestia chwili
Tak jest ludziom śpieszno
By Cię ujarzmili.
Nawet rzek by chcieli
Poodwracać biegi
By tylko pokazać
Że to władcy ziemi.
Patrząc jako człowiek
Na świat zapędzony
Nie jestem w zachwycie
Jestem przerażony....
.................
Chciałbym jeszcze jeden
Raz, zobaczyć Świecie
Błękit nieba w górach
Zieleń trawy w lecie.....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.