Marsz żałobny
Któregoś dnia siedząc przy fortepianie
Ktoś stanął nad moją głową i powiedział
-Może czas już zagrać Marsz żałobny?
Ze łzami w oczach powoli zaczęłam grać
Ten ktoś po chwili pochwycił moje ramie
powiedział
-Jednak jeszcze nie czas na Ciebie
Potem odszedł, moje dłonie dalej grały
Nagle przestały
Łzy po policzku lały się strumieniami
Za oknem burza się rozszalała
Znowu ktoś nad mym ramieniem stanął
i powiedział
-Potok łez, oznaką bólu jest
Oto właśnie On do mnie w tej złej godzinie
przyszedł
Ból który zacisnął swoje zimne łapska na
moim gardle
Łzy uderzały coraz szybciej o klawisze
pianina....
One same wygrywały ,,Marsz żałobny"
Komentarze (1)
Bardzo przejmujący smutkiem wiersz.