MASKA
Czuję że niszczeję ...od środka
niemiłosiernie zabijam siebie
wciąż i wciąż od nowa
maska którą kiedyś przywdziałam
pęka i gnije z braku powietrza
potrafię bezbłędnie oszukiwać
...siebie ...o normalności
ciągłej bierności swego istnienia
a gdy kolejny raz sięgnę dna
rzeczywistość powróci do pionu
życie znów mnie przywoła
tylko po to by po chwili
znów odepchnąć z całej siły
jak dobrze to znam...
dusza wyje utrapieniem dręczona
każdego dnia gdy nowa
myśl zaczyna się formować
a ja... nie mogę nic zrobić
pasywny strach dusi mnie
pluję sobie w twarz
za taki stan rzeczy
choć nie jeden raz
będę jeszcze zaprzeczać
racjonalności...
Czy istnieje sposób na zostawienie martwych fragmentów umysłu gdzieś w tyle, gdzie już tylko przeszłość mogłaby się z nimi porozumieć???
Komentarze (1)
Życie odepchnie, nikt nie poda ręki. Maska, kto jej w
dzisiejszych czasach nie zakłada? Wiersz dobry,
ambitny, zmusza ro refleksji. Jedno, co mi
przeszkadzało, to, że jest napisany "ciągiem" przez co
ciężko się czytało.