Maska
To nie to życie mi podarowano
W nie swoim ubraniu
W masce na twarzy
Chwiejnym krokiem
Przemierzam tą drogę
Którą nie zamierzałam iść
Za każdy dzień
czy dziękować
Że jeszcze miałam siłę
Czy może bluźnić Bogu
Krążę wokół tych resztek
Naszych uczuć
Ubrana w płaszcz
Podszyty lękiem
W masce wesołego klauna
Na uciechę wszystkim
W duszy kiełkuje bunt
Zedrę kiedyś ten uśmiech
Zrzucę płaszcz
Żebyś zobaczył wszystkie rany
Długim błyszczącym nożem
Wykonam jedno
Chirurgiczne cięcie
Przez sam środek
Tej bezmyślnej twarzy
Przez sam środek
Tego kamiennego serca
Obmyję się twoją krwią
I złożę ciebie
Na ołtarzu miłości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.