Mąż-wąż
On-mąż,
ona-żona.
On sprawia wciąż,
że ona obciążona.
Gdy po trzech czwartych roku
się odciąża,
nawet kolejnej ćwierci
odpocząć nie zdąża...
Bo mąż-wąż,
zamiast dać jej spokój
już się wierci,
by mu dotrzymała kroku.
Obciążając obowiązkami,
obietnicy
wizją mami...
Mami, mami!!!
Że jak ona mu pomoże
poustawiać dobrze łoże,
on spróbuje ją odciążyć
przy miednicy.
I zanim odmówić zdąży,
idąc swej logiki tokiem,
mąż znów zdąży ją obciążyć.
I tak stale, rok za rokiem...
Komentarze (8)
Ot pech mieć takiego męża.
Plus.
świetna ironia, ale go refleksji* pozdrawiam
Węża do zoo i spokój w domu;) Smutek płynie z
wiersza,Pozdrawiam:)
Mąż jak wąż tylko namawia, a żona po prostu nie umie
odmawiać:))
Z tego wielki jest ambaras
no bo dwoje chciało na raz. Pozdrawiam.
Mąż pasożyt. Może wyrośnie z czasem z tego. Daj Boże.
:-)
Pozdrawiam!
Jednym słowem - co rok prorok.
Też mi się ten wiersz skojarzył z tą piosenką:)
Pozdrawiam serdecznie:)
To nie mąż wąż, to jest twórca wielu ciąż. Dobry
wiersz. :)