Mecz
Dwudziestu dwóch chłopców, sam nie wiem
dlaczego,
Półtorej godziny po trawie wciąż biega.
Bez względu na aurę, czy w deszczu, czy w
słońcu,
Zmęczeni, spoceni, ganiają bez końca,
I każdy z nich piłkę chce bardzo
dogonić.
Niestety nie mogą używać swych dłoni,
Więc nogą ją kopią, by znów za nią
pobiec.
W dodatku próbują zabierać ją sobie,
A przy tym potrafią popychać się dziarsko
I nogi podstawiać, czy krzyczeć lub
parskać,
Zaś kilka tysięcy krzyk z trybun
podnosi,
Jak dzieci się ciesząc, kto dłużej i
głośniej.
Pan z gwizdkiem za nimi też gania z
mozołem,
Więc ja widowisko mam bardzo wesołe.
Też lubię pokopać, lecz ziemię w
ogródku,
Gdyż wtedy znikają złe myśli i smutki.
29.04.2009
Komentarze (32)
hehe. Zabawny ciepły wiersz.
Marku, to taka zabawa dorosłych mężczyzn w krótkich
spodenkach, którzy biegają za kawałkiem skóry :D...i
kto wymyślił tę grę?