Metamorfoza
Tej nieznajomej
Kiedyś gdy jechałem autobusem
usiadła naprzeciwko mnie stara kobieta
spojrzałem na nią i pomyślałem:
jaka brzydka starcza twarz.
Była zorana tak wieloma bruzdami
podkrążone oczy mówiły o przemęczeniu
włosy rzadsze i już bez tego połysku
i cera daleka od świeżości młodej
dziewczyny
Wszystko to nie pozwalało nawet
domyślać się Jej twarzy sprzed wielu
lat.
Gdy spojrzałem jeszcze raz
nasz wzrok się spotkał i
kobieta się lekko uśmiechnęła
Stało się coś dziwnego
Ta starcza twarz miała cudowne oczy
oczy w których iskrzyła się młodość i
radość
uśmiechnąłem się również
i odwróciłem wzrok ku oknu
ale ta twarz przyciągała jak magnes
zaczynałem rozumieć, że każda z tych
zmarszczek
to każdy kolejny rok z Jej życia
że to wszystko co przeszła
zapisało się jak w księdze na twarzy
każde cierpienie lub radość dopisywało
małymi literkami swój ślad.
Zacząłem dostrzegać to co przeszła
i cierpienie i ból porażek,
szczęście i radość miłosnych doznań.
Zrozumiałem, że stało się coś wielkiego
dokonała się wielka metamorfoza
lecz to nie Jej twarz się zmieniła
lecz moje postrzeganie.
Przystanek, musiałem wysiąść
spojrzałem jeszcze raz na Jej twarz,
ale już na starczą lecz piękną twarz.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.