Miarą głupoty
Piewcy mądrości zbytecznej magii
Żądni rozterek zgrzytów i pląsów
Myśląc namiętnie są nieporadni
Gorzko trafiają zbytkiem przekąsów
Myślę i widzę znając zwyczaje
Kuchnia rządowa strawę rozdaje
W umizgach z Unią dosala wszystko
Przyjmując strawę jako igrzysko
Sam prowadzący mizernym kuchtą
Raczej do bramki od czasu trafia
Kwintet wokalny omija kruchty
Rządzi naprawdę warszawska mafia
Aferki zgoła pod dywan zeszły
Akt dyplomacji wszystkich rozgrzesza
Wieżowce ZUS-u pod chmury weszły
Korupcja kwitnie maluczkich wiesza
Odo słabości balsamie zgrozy
W bilionach długu Polska osiada
Już nasze szynki skryją powrozy
Tak sprzedajemy sąsiad sąsiada.
Komentarze (3)
Tak smutny, bo prawda jest smutna, kiedy się ją
tuszuje kłamstwami. Ale i tak ma swoja moc, dlatego
prędzej czy później i tak na światło dzienne wyjdzie.
Bardzo dobrze Zbyszku, tak pisz, to jest właściwe
działanie. Gratuluję odwagi, której brak, tu
największym pyskaczom.
tylko zwiększenie prokreacji-do akcji!:))
powodzenia w 2014!
Ciekawy wiersz i smutny, ale prawdziwy.