Miazga
Leżę spowity purpurowym całunem bólu
Tak mały, tak ciasno, jak karzeł
Każdy mój spazm, jakby obcy, dziwny
Jakby do kogoś innego należał
Otoczony przez wielkie ramiona żelaznej
zgniatarki
Ściskany, zmielony jak kwaśne jabłko
przeszłości
Tak bezbronny, konający we mgle
szkieletów
Utonąłem w głębinach własnego łóżka
Usnąć...
Trzask, hałas, ciśnienie
Usnąć...
Ból, płomień, krew
Usnąć...
Usnąć by śnić ten sam koszmar, znowu....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.