Mikoryza
Podgrzybek Brunatny i Szyszka Sosnowa
mieli romans.
Szeptały brzozy:
„Oni muszą być chorzy,
a na pewno - nieprzyzwoici.
Jak ona się nie wstydzi,
tak do nogi mu padła!
Straszna sytuacja,
on ją pokrywa kapeluszem!
To skandal, robią z lasu dom uciech!”
Nic nie słyszeli, za wysoko korony.
Podgrzybek rozanielony,
mówił do niej „Szyszeńko.”,
ona do niego „Ach ty, Brunatny.”
Kochali się wiecznie, czyli do
października.
Którejś nocy, ona z dzikiem znikła,
on z rozpaczy oddał się kobiałce
grzybiarza.
„Zdrada!”
krzyczały brzozy z nieskrywaną
satysfakcją.
„Kłamstwo.” szeptał wiatr,
bo widział jak nasionko tulą nitki
grzybni.
Nie rozstali się nigdy.
Wzrastali przy plotkarach brzozach.
Miłosna symbioza.
Komentarze (70)
„Szyszeńko” - ładnie do niej mówił. Ona powinna mówić
np. "Grzybciu śliczny", a mówiła tylko "Brunatny”. Tak
czy owak "nie rozstali się nigdy", czyli fajna bajka.
Pozdrawiam.
...pięknie uchwycona miłość potajemna; pogodności
Dorotko:))
I w lesie cuda się dzieją...ładnie to
ujęłaś...podziwiam nową "fotkę",
pozdrawiam serdecznie
Ciekawie oddany miłosny wątek.
pozdrawiam serdecznie Doroto pa :)
Pieknie wplecione w przyrodę ludzkie przeżycia
historia miłości zazdrość i plotkartwo
Puenta świetna
Pozdrawiam serdecznie Dorotko :)
Pięknie i życiowo, a puenta zachwyca. Miłego dnia
Dorotko :)
:*)
Pięknie, ciepło i życiowo
Pozdrawiam, DoroteK :)
Witaj,
dziekuję Ci za ładunek optymizmu za początek nia...
Serdecznie pozdrawiam.
Cudny wiersz - zarówno pomysł, wykonanie,
jak i puenta z happy end'em.
Amen!
:))