miłość
miłość kwieciem usta całowała
skoszonej trawy rozkoszny zapach
zmuszała niebo do ukłonu
tak taka była
śpiewny nastrój o poranku
optymizm za nią kroczył
wieczorem gdy sen morzył oczy
miodowym szeptem do ucha
szemrzący księżyc tuliła
pod burzliwym niebem
ciszą agresję tłumiła
nieodgadniona
budziła podziw
zręcznie myśli poskramiała
cicho spij
jak dzień się budził
podała śniadanie
dziś wspomnienia pozostały
w ogniu iskry już zagasły
niebo coraz niżej
do pacierza pochylona głowa
i już nie usłyszysz
z jej ust miłego słowa
Komentarze (31)
Zmysłowo ujęta miłość. Wiersz rozbudza wyobraźnię owa
refleksją. Szkoda, że smutna. Miło było przeczytać:)
Pozdrawiam:)