Miłość w obłokach
Skarbie mój kochany
leżąc w trawie przez wiatr muskany
zastanawiam się ile szczęścia mi dajesz.
Patrzę w obłoki na niebie,
w sercu przywołuję Ciebie...
Byśmy obłok w rydwan zaprzęgli,
pognali przez błękitu niebiańskie
przestrzenie
by na końcu naszej podróży,
gdzie niebo swe stopy w wodach Ziemi
nóży,
powiązali skrzydlate konie,
popatrzeli w niebieskie tonie
i bym mógł w takiej chwili
powiedzieć...kocham
o jakie to miłe.
Będziemy tam wysoko w próżni zawieszeni,
życiem doczesnym mocno zmęczeni
patrzeli sobie w oczy
z świadomością, że nikt tak wysoko nie
skoczy
by zakłócić naszą miłość
czystą, szczerą i prawdziwą.
I w tym oto miejscu moja kochana
wszystkie śluby Ci złożę
i jeśli jeden z nich złamię
niech mnie przekłują noże!
Niech moje wnętrze się piekłem zaleje,
niech sen o obłokach zimny wiatr
rozwieje,
niech przygniotą mnie problemy całej
ziemi,
niech życie na własne życzenie w koszmar
się zmieni !
Lecz tak się nie stanie bo w całości Twój
jestem
i tak już zostanie.
Więc wsiądźmy w nasz rydwan i po błękitnej
toni
popędźmy po szczęście-kto nas dogoni?
Nasza miłość tak silna jak sto koni,
które wiozą nas korytarzem nieba
czego nam jeszcze potrzeba?
Nasze serca wyrzeźbione dla siebie
i ten kto jeszcze o tym nie wie
po przeczytaniu tych paru linijek
niech się po prostu po niebie rozmyje.
Spadnie z deszczem na szarą ziemię,
a ja wciąż w obłokach będę kochał Ciebie.
Komentarze (1)
Dwa razy wiersz Ci się skopiował. Apropo samego
wiersza, podoba mi się opis skutków niedotrzymania
ślubów. Bardzo pouczające a przy okazji i piękne,
skoro ktoś nie boi się ich składać :-) Pozdrawiam +