Miłość ponad... Proza.
Gdy jesienny wiatr wyprawiał harce z
pożółkłymi
liśćmi, a wczesny szary zmierzch zapadał po
rubinowych
blaskach zachodzącego słońca pojawiłeś się
w mym
życiu na podobieństwo letniej bryzy
rozwiewając
smutek, który trapił mnie od lat.
Byłeś mi liną kotwiczą, której się
uczepiłam
usiłując odciąć się od przeszłości,
promieniem
słońca w deszczowe dni, gdy otoczyłeś mnie
miłością,
której tak bardzo pragnęłam. W sercu moim
zakwitły
róże szczęścia wraz z radością.
Obłoki smutku nie zasnuwały już pogodnego
nieba, melodyjne pieśni miłości brzmiały
tak
prawdziwie, a dobroć wyzierała z dotyku
twych dłoni.
Wierzyłam, że nikt i nic nie zdoła
zniszczyć, ani
odebrać naszego szczęścia.
Żyłam w świecie iluzji , jak by wszystko co
realne
przesłoniły martwe liście, później zrodziły
się
myśli niczym kometa przelatująca przez
umysł,
zwolniły taniec i zaczęły się układać we
wzór
niczym kawałki z potłuczonego naczynia.
Słońce podobne do ognistego słonecznika
skryło się za dalekim horyzontem,
by ogrzewać kogoś innego.
Tessa50
Komentarze (19)
lekkie i dobre w odbiorze...lecz smutne
Powiem tak jak Atena..bardzo śliczny....smutne
zakończenie..Wiesz Teresko lubię twoją prozę....
Piękna proza poetycka.......................>+
bardzo śliczny....jakże smutne zakończenie... ale
słoneczko jeszcze się uśmiechnie i znów twarz będzie
promiennością jaśniała... pozdrawiam i wszystkiego co
najpiękniejsze i najlepsze w Nowym Rokiem życzę...
pozdrawiam...