Miłość Posejdona...
Oczy przemrożone nagim wiatrem-
przekute stalą...
Moje ręce zaciśnięte na ironicznej
obręczy-
już się nie boję...
Oczy jeszcze nie dotknęły piekła-
gdy płonę...
Umysł wypełniony rakotwórczą
świadomością-
już się nie boję...
Brudna od wszechobecnej bezczynnej
dobroci-
straciłam siebie...
Żyłam na tym chlebie powszednim-
ale już się nie boję...
Fala związana krzykiem-
ta chwila...
Czuję miłość Posejdona-
już się nie boję...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.