Miłości skrzydła młodzieńcze
wracam do formy... ;)
W lecie się poznali, na zielonej łące,
Serca pełne wstydu i dusze ciekawe,
Dokoła zaś rosły tam kwiaty pachnące,
i dęby wieczyste, odważne i prawe.
Ach gdyby wiedzieli, co właśnie zrobili,
uciekliby stamtąd i nic nie stracili.
On wianki jej dawał i czule całował,
Ona zawstydzona, czerwieniała cała,
On ją ramieniem swym obejmował,
A ona do niego się przytulała,
Ach gdyby wiedzieli,co zaraz się stanie,
Natychmiast przerwaliby miłości
wyznanie.
Już wieczór nadchodził, leżeli na łące,
i ptaki na niebie swą pieśń im śpiewały,
patrzyli na gwiazdy na niebie świecące,
a drzewa do snu ich ukołysały.
Ach gdyby mogli i znów to przeżyli,
to błędu tego by nie popełnili.
Włosy jej całował, powtarzał, że kocha i
obejmował niczym matka czule,
Ona zaś szczęśliwa w oczy mu patrzała, z
oczu ich obu miłość szczera biła,
I tak przytuleni, miłość wyznając, czasu,
jak mijał nie czuli wogóle.
I wtem zgasły gwiazdy, księżyc gdzieś się
schował, ciemność cmentarna ich nagle
zakryła.
Ona zapytała ,,Czy kochasz mnie miły,
miłością szczerą, miłością na wieki?"
Tak - odparł i już się nie obudzili, na
łące zamknąwszy na zawsze powieki...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.