Młość od pierwszego wejrzenia
/czasem miłość się rodzi przypadkiem/
Kiedyś w kawiarni siedziałam,
Smaczną kawę popijałam,
Naprzeciw, siedział jakiś pan.
Nic on nie jadł ani nie pił,
Tyko oczy we mnie wlepił
Pomyślałam, że to jakiś fan?
Ale nie, ten pan uroczy,
Patrzył prosto w moje oczy,
Tak jak patrzy w pana wierny pies.
Czułam się zażenowana,
Chciałam skarcić tego pana,
Lecz nie mogłam, nie wiem co to jest?
Pewnie, że jest tak uroczy,
A do tego, jego oczy,
Które nagle zniewoliły mnie.
Pokochałam tego pana,
Może miłość nam pisana?
Poczekajmy, a nuż, kto to wie?
Gdy do ślubu ze mną kroczył,
Wiernie patrzał w moje oczy
Jak by mówił do mnie: chyba śnię?
W duchu mu odpowiadałam,
Że ja również tego chciałam,
Naprawdę, bardzo kocham cię.
Potem synek był uroczy,
I rodzicom patrzył w oczy,
Tyle szczęścia i radości wniósł.
Patrzył także narzeczonej,
A następnie swojej żonie,
Dalej nie będę wymieniać już.
Teraz dziadek nasz uroczy,
Patrzy babci prosto w oczy,
Drżącym głosem szepcząc do mnie tak:
Moja droga żonko miła,
Dobrze, żeś mnie poślubiła,
Wiesz jak by mi było ciebie brak?
Komentarze (17)
Ciekawa historyjka,,,miloscia rozpoczeta,,,
by potem bawic wnuczeta,,,oj zycie,zycie,,,
Dobry ,,refleksyjny wiersz,,,i jak tu nie
wierzyc w milosc,,,juz wierze,,
Pozdrawiam swiatecznie z daleka.
ładnie miłość opisana od samego poznania...