modlitwa I
przez jary duszne pokrzywą
potoki krzykliwych ptaków
błądzę mgłą bojaźliwą
błękit depcząc bławatków
upadłe potrącam ustronie
uderzam skrzydłami ulicy
którą stąpają konie
klejnoty cesarskiej konnicy
szukam tęczowych szlaków
szerokich w kopyt szeleście
zbuntowane obrazy znaków
zagubione wskażą zejście
odległe myśli odpieram
otuchy będące opoką
równocześnie swoje rozdzieram
ranione długą rozłąką
ciężkie chmury cmentarne
ciasno ściskają cienie
modlitwy posyłam marne
motywy kreując mizerne
Komentarze (2)
niby szlaki są znane ugruntowane w sobie te bezpieczne
ale zawsze przerwany bieg przez tęsknotę do tęczy
wolnej myśli jakby heretyka One zacierają moją
żarliwość w modłach To poszukiwanie modlitwa rachunku
sumienia Piękna poezja z wyważonym słowem Brawo Bardzo
dobry +
Zastanawiam się dlaczego w tytule
" Modlitwa" Wiersz jako, w samotności wedrówka
podoba mi się.