mój anioł
nareszcie przybył
był u Boga na konsultacjach
hmm...czy coś mi przyniósł? jakąś nowinę?
czy coś wyprosił?
może ma schowany jakiś prezencik dla mnie?
...
siadł
kiwnął palcem bym przyszła i siadła obok
niego
milczał
nawet próbował nie oddychać
odwrócił twarz
...
liczyłam przecież
na szczyptę szcześcia, radości, miłości
a tu cisza
znudzona nią wstałam
lecz złapał mnie za rękaw
i tylko szepnął: "zostań"
....
cóż mogło mu dolegać?
czyżby zgubił drogę?
zapomniał?
...
odważył się
spojrzał mi w oczy
i powiedział cicho jak mógł
chciał bym nie usłyszała:
"masz czas by zmienić się..."
za chwile dodał: "masz na to miesiąc"
krzyknęłam głośno: nie chcę!
zapłakałam
i uciekłam
...
a on siedział dalej bezradny
zaprzestał swojej dobroczynnej działalności
już nawet nie przyszedł mnie pocieszyć
odfrunął lecz nie w góre
poleciał tym razem w dół
...
a ja pozostawiona sama sobie na pastwę losu
przeżyłam miesiąc
po miesiącu odeszłam
...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.