Mój Książę...
Dla Mojej Marudy... :P
Spotkałam kiedyś księcia
w jeden dzień po walentynkach.
Nie był na białym koniu,
ani też na różowych świnkach. :P
Przyszedł na piechotę.
Na szkolną dykotekę.
Wybrał na swoją księżniczkę.
Mnie...biedną kobietę.
Zatańczyliśmy jeden taniec.
Niby to nic wielkiego.
A jednak się zamieniło
w coś tak cudownego.
Mój książę miał koronę.
Co z tego,że plastikową.
Ważne,że mnie pokochał
tak jak swą królową.
Nie miał żadnych diamentów.
Ani bukietu kwiatów.
Był poprostu sobą
tak jak niewielu chłopaków.
Nie dał drogiego prezentu.
Dał coś cenniejszego.
Dał mi swe serce i teraz
już nie chcem innego.
I nie ma wielkiego zamku.
Tylko swój świat malutki.
Ale ja go lubię,
bo jest taki cichutki.
A najważniejsze,że nie ma tam bólu.
Tych łez i cierpienia.
Nie ma tego co złe.
I teraz me życie na dobre się zmienia.
Mój Książę ma swoje wady
i czasem mnie denerwuje.
Ale najważniejsze,że mnie kocha
i zniszczyć wspomnienia próbuje...
I Jednocześnie Księcia.... :P Kocham Cie :***
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.