Mój skok z tygrysem
Żyłem kiedyś na wysepce małej,
Dryfującej wśród przepaści,
Naszej własnej, w kwiatach usłanej
całej,
Patrzyliśmy jak dzień zapala się i
gaśnie,
Pewnego dnia zniknęłaś,
Twoja sylwetka rozpłynęła się w gęstej
mgle,
Uczucia, te dobre i złe zostawiłaś,
Trwałe jak rysa na diamentowym szkle,
W samotności żyłem przez jakiś czas,
Wśród mokrych traw, błądząc dookoła,
Jestem ja, bez ciebie, nie ma nas,
Nic zastąpić ciebie tutaj nie zdoła,
Przyszedł, biały tygrys uskrzydlony,
Jego wzrokiem stały się moje oczy,
Wskoczył w głąb mojej duszy,
Wydał rozkaz, przepaść mam przeskoczyć,
Rozbieg, jestem nad przepaścią, skaczę,
Za daleko, za słabo, spadam, świata już nie
zobaczę,
Nagle coś w środku krzyczy i rosną skrzydła
u ramion,
I lecę w górę, dziko, jak drapieżnik w
pogoni za łanią,
Wytropię cię, znajdę, odszukam,
kombinacją zmysłów,
Ręką przeczeszę twoje włosy,
I zamknę cię w czułym kocim uścisku.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.