MÓJ ZACHÓD SŁOŃCA
Stanęłam cicho na balkonie,
Wiatr szarpał lekko suknię zwiewną,
Spod krwawej chmury słońca dłonie,
Rozczesywały włosów srebro.
Pogrywał świerszczyk gdzieś w gęstwinie
Traw zielonkawych jak szparagi,
Po strunach smyczkiem wodził zwinnie,
Melodią dźwięczną ucho wabił.
Stanęłam cicho na balkonie,
Aby nie spłoszyć mego grajka.
I by obejrzeć słońca kąpiel,
W przełęczy górskiej, jej firankach.
...tak właśnie wygląda zachód słońca widziany moim błękitem oczu...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.