Moja śmierć
Śmierć – nie cudza. Moja.
Nie umiem się dręczyć.
Czekam ze spokojem...
Lecz kto mi zaręczy,
Że gdy życie moje
W niebyt się zanurzy,
Znów nocą gwiazd roje
Rozbłysną po burzy?
Że po moim końcu
Będzie tak, jak co dzień?
Że znów wzejdzie słońce
Jak zwykle na wschodzie?
Wezmę w jednej chwili
Świat na wieczne spanie...
I cóż moi mili
Dla was pozostanie?
Komentarze (14)
Myślę, że dla każdego taki świat do egzaminu został
stworzony...
Pozdrawiam Michałku :)
Twoja autorska myśl bardzo mi się podoba, ale
osobiście bym tak napisał, żeby bardziej nakierować na
nią czytelników, bo jak piszesz, ich interpretacja
jest inna. Pozdrawiam.
Witam,
bardzom zaskoczona - tematem...
Uśmiech i pozdrowienia /+/.
Dziękuję za odwiedziny. Gwoli wyjaśnienia, bo widzę,
że mieliście trudności ze zrozumieniem: Czasami
nachodzi mnie myśl, że moje życie jest egzaminem
mającym dopuścić mnie do nieba. Świat zaś - to
specjalnie dla mnie urządzona sala egzaminacyjna.
Kiedy ten egzamin zdam (albo obleję) - świat nie
będzie już potrzebny, bo został stworzony tylko dla
mnie, bym miał gdzie zdawać. Zatem, jako zbędny
zostanie porzucony. Bóg przestanie w nim zmieniać
dekoracje. W ramach oszczędności zostaną wygaszone
gwiazdy i słońce, itp. Więc dla mnie śmierć będzie
tylko wyjściem z sali egzaminacyjnej i udaniem się w
miejsce, gdzie będę oczekiwał na wynik. Dla ludzi,
którzy pozostaną na opuszczonym przeze mnie,
niepotrzebnym już świecie - to będzie tragedia. Nawet,
jeśli mnie osobiście nie znali - boleśnie odczują
skutki porzucenia świata przez Boga.
Dziękuję za odwiedziny. Gwoli wyjaśnienia, bo widzę,
że mieliście trudności ze zrozumieniem: Czasami
nachodzi mnie myśl, że moje życie jest egzaminem
mającym dopuścić mnie do nieba. Świat zaś - to
specjalnie dla mnie urządzona sala egzaminacyjna.
Kiedy ten egzamin zdam (albo obleję) - świat nie
będzie już potrzebny, bo został stworzony tylko dla
mnie, bym miał gdzie zdawać. Zatem, jako zbędny
zostanie porzucony. Bóg przestanie w nim zmieniać
dekoracje. W ramach oszczędności zostaną wygaszone
gwiazdy i słońce, itp. Więc dla mnie śmierć będzie
tylko wyjściem z sali egzaminacyjnej i udaniem się w
miejsce, gdzie będę oczekiwał na wynik. Dla ludzi,
którzy pozostaną na opuszczonym przeze mnie,
niepotrzebnym już świecie - to będzie tragedia. Nawet,
jeśli mnie osobiście nie znali - boleśnie odczują
skutki porzucenia świata przez Boga.
Tyle zostanie w nas- ile zmieści się w pamięci naszych
bliskich.
A potem- wszystko pójdzie w niepamięć- dla świata.
Rodzinie pewnie będzie przykro, co do innych, pewnie
różnie, a będą tacy co pomyślą, że dobrze, że on, a
nie ja.
Pozdrawiam z życzeniami dobrych jeszcze lat.
świt się nie zatrzyma...
Przecież zanim się urodziłeś ,to już nie żyłeś kilka
miliardów lat...
To spokojna akceptacja śmierci jako naturalnego
zakończenia życia, lecz jednocześnie stawia pytania
dotyczące losu po śmierci i dziedzictwa pozostawionego
dla bliskich.
(+)
A jednak z uśmiechem :)
Na starość się dziecinnieje, to i wszystkie zabawki z
piaskownicy także trzeba zabrać ;-)
(Oby tylko nikomu nie dawać czerwonego przycisku
blisko dłoni).
Lubie takie 'hipotezy'. :)))
To wielka niewiadoma, więc nie warto sie spieszyć z
interpretacją. Pozdrawiam serdecznie.
Michale, wiem, że to filozofia w twojej poezji
Ale proszę cie, żyj nam 120 lat!