Moja szklanka
Spadło na mnie to o świcie
Wielki grom z jasnego nieba
Jak zabójca przyszło skrycie
Porażając prądem trzewia
Moja szklanka pełna szczęścia
Którą zawsze mam przy sobie
Mój talizman wręcz jak święta
Dziś jest pusta do połowy
Żeby jeszcze tak zwyczajnie
Jak to ciecz… wyparowała!
Ale ona pusta na dnie
Od połowy… pełna cała
Na dodatek, to mnie wściekło
Bo już chciałem fart dołożyć
Cała stała galaretką
By mnie bardziej upokorzyć
Próbowałem korkociągiem
Tak, jak wina się otwiera
Lecz daremnie mimo dążeń
Widać przyjdzie mi umierać
Wtedy weszłaś nie pukając
Uśmiechnęłaś od niechcenia
I ujrzałem szklankę pełną
Nie zgadniecie… w stanie wrzenia!
Komentarze (20)
Znakomity wiersz z humorem, pozdrawiam serdecznie.
Miłość niekiedy płata figle a więc wszystko jest
możliwe. :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj Brygido, Sławek jestem. :)
Świetne. :)
dziękuję!
Ciekawy wiersz, miłość czasem zmienia wszystko .
Pozdrawiam serdecznie
Witam Grusan z tymi szklankami jak z miłościom
wystarczy uśmiech i zaczyna wrzeć,
sympatycznie, dobrze napisane
Będę zaglądać częściej.
Żartobliwie o szczęściu.
Dobrze, gdy tego szczęścia jest szklanka do połowy
pełna.
Pozdrawiam :)
Miłość potrafi takie cuda czynić... świetny wiersz,
pozdrawiam serdecznie :)
Pomysłowo, super.
Pozdrawiam:)
Dziękuję :)
Wspaniałe napisane Pozdrawiam serdecznie
Fajnie się czyta :)
...dobre pisanie:))
Tak, Krzychno, przyjmuję sugestię i dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie!