Moje blokowisko (sonet iii,...
Szary mur już przerósł nawet wyobraźnię
i o krok przede mną, stoi martwy, jakby
wszystko prześcignąwszy wpadł na własną
ścianę
i nie mając gdzie iść, to co za nim
miażdży.
Elewację obrósł sprej jak barwny porost
Nic tutaj nie kwitnie więc i nic nie
umrze.
Gdzieś przy sklepie człowiek z ogoloną
głową
Pragnąc wybić okno, roztłukł własną
duszę.
Co nam pozostaje nad biały proch amfy
Z czarnym naszym prochem zmieszany
przedśmiertnie
Niczym zagęszczony dla umysłu barwnik
I jedna myśl niema, co pełznie za nami
I pyta się cieniem, na ile żyjecie
na ile, jak bardzo, jesteście już martwi?
Komentarze (2)
wiersz ujal mnie juz od samego poczatku,wiedzialam ze
mi sie spodoba,niekiedy wiersze w zaleznosci od
umiejetnosci autora powalaja!i taki wlasnie jest
twoj...swietne to opisane,naparwde w inteligenty
sposob,refleksje nasuwaja sie same!
Te blokowiska to istna ohyda, sama mieszkam w
betonowej dżungli i mam tego serdecznie dość tego
entourage'u i najchętniej zaszyłabym się gdzieś na wsi
albo za miastem