Moje ostatnie bolero
Odejdzie znowu noc. Przeminie za nią
dzień.
I toczy mi się tak uparcie życia
kamień…
Na szklanki puste dno opadnie kilka łez
po ludziach, których brak, po których
został cień.
Nie tuli już do snu przeszłości wspomnień
sto
spłowiałych niczym papier, wytartych niczym
tło…
Odejdzie znowu noc. Przeminie po niej
dzień.
Tak toczy mi się wciąż uparcie życia
kamień.
Nic dziś nie cieszy mnie i gorzki mają
smak
najsłodsze z słodkich chwil; właściwie to
ich brak…
Gdy trawi co dzień ból tęsknot za nie wiem
czym,
jedynie czasem mi papieros doda sił.
Największe z wielkich słów znaczyć zaczęły
nic,
jak w kroplach prosto z chmur samotne słone
łzy.
Rozstania, których ślad wciąż w pustym
sercu tkwi,
w pamięci ciągle mam, nie umiem zatrzeć
ich…
Przeminie znowu noc. Odejdzie za nią
dzień.
Tak toczy mi się wciąż uparcie życia
kamień.
Nie kochać – to już wiem. A jeśli, to
bez braw,
by nikt nie rzucił mnie, jak się wyrzuca
psa.
I by nie trafić znów na
„przyjaźń” marną, złą,
co już nie zdziwi mnie, choć zrani drzazgą
swą.
Obojętności chłód, samotność nocnych
trwań
niech starczą mi za cud wśród zgiełku
wielkich miast.
Już nie dam nabrać się na życia podły
kant,
że mógłbym więcej mieć, mieć więcej niż już
mam…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.