MOJE RADŚCI....
już się nie zajmujesz
moimi radościami
jak motyl co usiadł
między nami na bławatku
machając delikatnie skrzydełkami
to było na Mosornym Groniu
cieszę się wszystkim
co nas,ciebie, otacza
ziarenkiem piasku na pustyni
kroplą wody w morzu
możemy dreptać dalej
razem przy sobie
to śmierć kliniczna
naszej miłości
żyjemy razem
ale już jej nie czujemy
dłonie są twoją tożsamością
zanurz je w mych uczuciach
niech serce twoje drgnie
obudzi się do miłości
będę przy tobie czekał
na twoje przebudzenie...
(B)
Komentarze (6)
Pięknie i bardzo prawdziwie. Jak to sie dzieje, że
miłość z czasem powszednieje i staje sie tylko
przyzwyczajeniem. Tak dużo przez to tracimy.
Piękny wiersz....
smutek, szczerość i błaganie o miłość wyczytałam,
prostym językiem ujęte i teraz będzie oczekiwanie.
Bardzo smutny jest Twój wiersz. Niesie tyle ciepła i
nadziei ale czy to wystarczy? Szczerze życzę!
''to śmierć kliniczna naszej miłości'' piękna
metafora, w życiu tak się dzieje kiedy, partnerzy
osiągnęli już wspólne cele, nie mają wspólnych
marzeń...
Śmierć kliniczna miłości - jak wiele małżeństw ją
przeżywa i nawet dzieci nie są w stanie rozdmuchać
tego ognia, które tworzyło ognisko domowe.