Moje życie
Żyje już tylko na przekór wrogom
By im pokazać, że ich starania
Nic zrobić mi nie mogą
Śmieje się skorupa mojego ciała
Twarz promienna jak maska niedbała
Choć wewnątrz cisza niezmącona
Lub burza nieposkromiona szaleje
Mówię z ironią i lekką krytyką
Lecz uwagi moje prowadzą do nikąd
Bo choćbym nawet bardzo
Żyć chciała statecznie
W czyichś ramionach
Twarz ukryć bezpiecznie
To wiem, że na nic się zdadzą
Próby rozbudzenia miłości
Bo serce moje głazem
W kajdanach rozsądku surowości
Więc tęsknota mi pozostaje
I czekanie do dnia śmierci
Jednakże jakiś zalążek nadziei
W duszy mi się wierci
I rozpościera skrzydła
I wzbić się chce do lotu
Lecz ja w naiwnej rozpaczy
Wyrywam skrzydła z jej bieli anielej
I dalej cicho płaczę
Choć świat się wokół śmieje
I ja z nim razem…
Bo duma nie pozwala
Pokazać zbędnych uczuć
Ani łzy, choć jednej
Muszę żyć bez czucia
Bez cienia choćby smutku
Który ktoś dojrzeć by mógł
I w oczy me spojrzawszy
Powiedzieć bez wahania
„Odejdź stad szybko,
Nie chcemy tu takich
Co nie potrafią się podporządkować
I zasad przyjąć naszej gry”
Odchodzę faktycznie
Lecz nie z tego miejsca
A od zmysłów…
I mam ochotę skończyć to wszystko
Lecz brak mi odwagi
I żyję dalej w świecie,
Który mnie wyklął…
"jakby nie można było wreszcie bez krzywych linii życia ułożyc miło, po prostu, tak jak inni." K.I.Gałczyński "Liryka"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.