MOJEJ MAMIE
Patrzę w jej oczy szkliste
I dostrzegam zmęczony błękit
Dawny błysk ich, żar
Pod ciężarem zmartwień przekwitł.
Wokół ust kreseczki zmarszczek
Tych od płaczu i od uśmiechu
Uśmiech rzadko na tym gości obliczu
Poprzez piętno przewlekłych problemów.
A policzki tak strasznie blade
Prawie wcale się nie rumienią
Wargi w cienką ściśniętą linijkę
Już nie błyszczą tą dawną czerwienią.
Sucha skóra jej dłonie opina
Zaciśnięte złowrogo w pięści
Nieświadomie i pewnie niechcący
Rozerwała mój świat na części.
Lecz za chwilę do mnie podeszła
A jej plecy bezsilnie zadrżały
Gdy trzymałam w żelaznym uścisku
Łzy na moją szyję kapały.
Starając się ją zrozumieć
Wciąż ponoszę przegraną
,,Nawet nie wiesz jak trudno prosić
Byś mi znów wybaczyła mamo”
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.