Morze
Morze
Na morzu bezkresnym,
Gdzie nie ma początku, nie widać też
końca,
Na tym pustkowiu wiecznym,
Gdzie fale złociste od słońca,
Widać punkt niejasny, odmienny,
Inny niż wszystko wokół,
Ponury... Ciemny...
Ten punkt to tratwa,
A na niej życie moje,
Ciemne... Pomure...
Inne niż piękne morze świata wokół.
Każda z tych fal złocistych
To jedna, szczęśliwa dusza,
Która znalazła swe miejsce w życiu...
I tworzy przepiękny obraz
szczęśliwości...
A może ... skoczyć z tratwy
I stać się tą falą szczęśliwą?
Może nie warto być sobą na tych deskach,
A skoczyć do tych dusz i stać się jedną z
nich?!
Tak! To jest to! Skaczę!
Już, już, jestem na krawędzi, tylko
krok...
Nie... To złudzenia...
To nie są prawdziwe fale złociste,
szczęśliwe...
To jest głębina... A w niej ciemność
wieczna...
Skoczę, przestanę być sobą,
Znów opanuje mnie ciemność, z której się
wyzwoliłem...
Muszę zostać na tratwie...
Dopłynąć do końca,
Którego nie ma...
Michał G. 30 grudnia 2006 Węgrów
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.