Z mostu rzuciłam klucz
Gdy żyłam jak wolny ptak
z mostu
rzuciłam klucz
a z nim zamknięcie i otwarcie drzwi
oddalające się kroki na schodach
i łzy
nie ma już kogoś kto przychodzi
i kogoś kto wita
nie ma już kogoś kto odchodzi
i kogoś kto żegna
nie ma już drzwi
które odcinają twoją twarz od mojej
nie będę już zostawać
w zaciszu swojego strachu
bez zgrzytu zamków
i skrzypienia drzwi
z mostu
popłynął klucz
a z nim wszystkie dni
nie ciąży już na szyi
nie przychodzą goście
teraz możemy się spotkać
i zamieszkać w swoich piórach
z mostu
popłynął klucz i cały dom
sufit, podłoga i drzwi
do których pasował
teraz możemy się spotkać
nie witając przez próg
Z pamiętnika z czasów podróży
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.