Mróz
Za prawdę,
modlitwę rzewną
uczczę dziś łzami,
gdyż po tysiąc smutków
takiż los ten spisany.
Jakże piękno wczorajsze,
dziś rozpaczą zwane,
czy mrozy te
z mego serca
mogą być wymazane.
Chłód zalewa me żyły
aż po serca tchnienie,
lecz usta moje milczą
jak i milczy spojrzenie.
Wyciągam dłonie
by znów sparzyć się słońcem,
ogień ten pali i mnie,
choć przepaść nas dzieli rozległa
i nawet tknąć Cię nie mogę.
Zostawię samotności
gorzkie swe żale,
wypłaczę poduszce
co splamił gniew.
Serce swe wyrwę,
gdyż na tacy ma być podane,
co zostanie
otuli bezbarwny śnieg.
Komentarze (6)
"Wyciągam dłonie
by znów sparzyć się słońcem,
ogień ten pali i mnie,
choć przepaść nas dzieli rozległa
i nawet tknąć Cię nie mogę." dla mnie ten fragment
wystarczyłby. Jest piękny, głęboki i daje do myslenia.
Miłego dnia życzę:-)
Uroczo oddana tęsknota:)
Akurat nie ;) Szanowna anula-2, W miłości jest
idealnie pod każdym względem, szczególnie biorąc pod
uwagę fakt, że jestem zaręczona ;) Aczkolwiek dziękuję
za troskę ;) Wiersz "Mróz" powstał jakiś czas już
temu, a że podkusiło mnie by otworzyć starą szufladę,
został poprawiony i wstawiony tutaj, nie dotyczy on
obecnego czasu ;)
smutno i gorzko
Mroźnie się zrobiło, choć do zimy daleko,
w miłości Kejti /chyba/ znów wylało się mleko.
Miłego wieczoru lubisz kontrowersyjne wiersze
naładowane negatywnymi emocjami.
Oby w miłości nie było nigdy mrozu, pozdrawiam
serdecznie;)