My odczuwamy
Spojrzałem sobie dłużej w niebo,
Aż po niebieski kres możności.
Cóż może większą być potrzebą,
Niż kres daremnej możliwości.
Gdy ciemność nocy już nastała,
Księżyc pyzatą twarzą nęcił.
Cóż może chwila, choć wspaniała,
Kiedy daremnie świat się kręci.
Nad ranem, kiedy ptak już śpiewa,
Otumaniony swym natchnieniem.
Cóż może jeszcze mnie zagrzewać,
Niż tylko prawdy potwierdzenie.
A tak na koniec słońca promień,
Który kolorem brąz maluje.
Cóż kiedy tak podąża do mnie,
Ja takich uczuć nie pojmuję.
Marzenia będą snem przyrody,
My odczuwamy, mamy zmysły.
Cóż … nie uczynią nigdy szkody,
Bo niczym bańka, wnet by prysły…
Komentarze (3)
Jak zawsze ciekawie i refleksyjnie :)
"Marzenia będą snem przyrody,
My odczuwamy, mamy zmysły" dobrze gdy choć ich mała
część się spełnia, pozostałe ..."mogą jak bańka -
prysnąć"
Serdecznie pozdrawiam :)
no cóż, marzenia najczęściej pryskają