na meandrach senności ...
Wygaszam myśli, chłonę spokojność,
opada z wolna nocna kurtyna
gwiazdy się budzą swą srebrzystością,
a każda jako maleńka krztyna
iskrzy w diamencie swojej struktury,
służąc subtelnie mglistą jasnością
gdyż Luna właśnie wyszła zza chmury
i dumnie kroczy z łuny bladością
Błękitność nieba w granat się zmienia,
otula dachy senność majowa
gładzi nietoperz skrzydła przed lotem,
do łowów pióra szykuje sowa
kwiaty stuliły płatki leniwie,
ptaki uśpiły w gniazdach pisklęta,
sen z Morfeuszem czeka w rydwanie,
przednimi droga łagodnie kręta.
Kręta, gdyż często baran znienacka,
prosto pod koła rydwanu skoczy,
i wtedy muszą ostro hamować,
by sen mógł zajrzeć mu prosto w oczy.
Komentarze (34)
Przepiękny wiersz oddający istotę nocy i czasu
senności... pozdrawiam serdecznie
Piekny wiersz.
Pozdrawiam.
ooo... jak dobrze napisane, brawo :-)
Pięknie słowem malowane! Pozdrawiam!