na przystanku komunikacji
zaczepił mnie gość na przystanku.
bełkotał coś, lecz nie wiem co
- chce pewnie na piwo lub fajki!
a kieszeń mam pustą jak los.
i szkoda mi go, bo rozumiem
- nie każdy jest silny jak tur.
nie umie za bary z tym życiem,
gdy głową uderza o mur.
lichutka kapota na grzbiecie.
i odór - przepity na wskroś.
na chleb? powątpiewam. i wiecie,
bezsilna dopada mnie złość.
wędruje mu dłoń za pazuchę
- ma pewnie na kartce tekst próśb.
jak spławić go mam? niczym muchę?
już szukam stosownych tu słów.
wtem rękę wyciąga gość do mnie
- wyryte niedole i brud.
uwierzcie, zdumienie ogromne.
palący ogarnął mnie wstyd.
on wcale nie żebrał o drobne!
a w dłoniach miał paczkę LM.
bełkotał mi coś niewyraźnie
- częstować fajkami chciał... mnie.
Komentarze (47)
Częsty przypadek. Ja mówię wówczas ( nie obraź się):
nie jestem chodzącym kioskiem , w którym można kupić
papierosy lub kasą pożyczkową Stefczyka. Czy to jasne?
Pozdrawiam autorkę.
Jurek .
Jak byłaś w tej niebieskiej chmurce ,to pomyślał,że
anioł mu na drodze stanął:))))