NA SIEBIE SKAZANI
Pragnę być
lecz jedynie z Tobą
do dni naszych końca
Razem
by nie bolały
smagające nas promienie słońca
Potrzebuję Cię
no
bo
kto wzajemnie szklankę poda?
Tak
by pusta nie była
w egzystencji potrzebna woda
Któż będzie podmywał
moje pomarszczone klejnoty?!
Ja na pewno nie będę miał
na to najmniejszej ochoty!
A Ciebie
któż by pragnął Ciebie
na starość doglądać?!
Na Twoje obwisłe piersi
codziennie z rana spoglądać?
Te moje obwisłe genitalia
Twoje pomarszczone łono
Jesteśmy skazani na siebie
moja młoda jeszcze żono!
Komentarze (4)
haha świetny . pozdrawiam.
..byleś tylko nie zmienił zdania wraz z upływem
czasu..Pozdrawiam :)
zobaczysz jak będzie, ale wiersz wart uwagi. dobrze,
że tak myślisz, pozdrawiam serdecznie :)
Dość nowatorskie ujęcie wizji wspólnej starości, choć
wcale nie pozbawione humoru i prawdy. Dosłowność i
obrazowość nieco mnie zawstydziły... nie przeczę
jednak, że wiersz przypadł mi do gustu.