Na Ursynowie
W sobotni wieczor na Ursynowie
miedzy dolinką a Wąwozową
dzieci swe bawi brudny wiezowiec
bo las kabacki wstał lewą nogą
szerokim krokiem podąża KEN-em
szlakiem tyczonym piwem i śliną
testosteronem szyty młodzieniec
co w karty przegrał wieczór z dziewczyną
metrem do centrum uciekł rozsądek
a na kabatach wysiada postęp
tu zaś trzymają ład i porządek
tylko osiedli nazwy radosne
z okien wymyka się gwar prywatek
gnany przeciągiem nowych mieszkańców
sklep, praca, parking pięknym są światem
o ile bramę wspomaga łańcuch
a na Rosoła w akademikach
gasną ogniska naszej beztroski
tutaj sie można życiu wymykać
i w wódce topić rozum i wnioski
słońce spogląda przez wieżowców palce na bruzdę Puławskiej i górny Mokotów i tylko na Gandhi na pomiętej kartce sumienie wybija echa ludzkich kroków
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.