Na Wolinie Sonet III
Słońce nieba purpurę wznieciło o świcie,
otwierając horyzont złotymi wrotami.
Szara noc się uparła zostać pod
chmurami,
póki sierp księżycowy lśnił w morskim
nefrycie.
Rozkwitają na wodzie śnieżnobiałe żagle,
a bryza z grzywaczami się po falach
toczy.
Od klifu już nadchodzi poranek uroczy,
i w kałużach spienionych zanurza się
nagle.
Wtem zagrzmiał huk armatni, jak piorun o
brzasku,
Jakby się góra cała na plażę zwaliła.
Oberwała się skarpa przy sosnowym lasku
-
I w nurcie się przybrzeżnym powoli
rozmyła.
Na brzegu foka stęka w bursztynowym piasku
-
pewnie jej się tłuściutka makrela
przyśniła...
Komentarze (20)
Z przyjemnością!
Pozdrawiam :)
Czarujesz tymi sonetami :-) mnie zachwycasz
nieustannie :-)
Ładny sonet pozdrawiam
jesteś sonetowym ekspertem.
"foka stęka w bursztynowym piasku" - znakomite.
pozwól na małą uwagę, jeśli oczywiście pozwolisz -
cały wiersz ma dobrą rytmikę i rozłożenie akcentów,
oprócz :
"puch piany z grzywaczami"
(4sylabowe grzywaczami zakłóca)
może więc.
puch srebrzystych grzywaczy
wybacz uwagę. pozdrawiam :)
Niezmiennie zachwycona jestem Twoją liryką.