Nad brzegi jeziora...
kazali napisać do szkoły jako balladę i oczywiście nie sprawdzili...
Nad brzegi jeziora schodzą kochankowie.
Nikt nie wie jak jedno i drugie się
zowie.
Księżyc swym blaskiem rozświetla
ciemności.
Dziewczyna na chłopca swojego się
złości.
Czekała pół dnia na ukochanego.
On zaś nie przyszedł i nic w tym
dziwnego.
Pod innym drzewem, z inną dziewicą
A tej rumieniec wystąpił na lico.
I nie wie, i myśli, czeka na lubego
-A może kochankowi stało się co złego?
Więc mknie przez las gęsty i surowy
Wtem... zobaczyła dwie pod drzewem
głowy.
Toż to młodzieniec i nowa kochanka.
Patrzy- nie wierzy- zdrada wybranka!
Na ustach dziewczyny piękny pocałunek
składa.
Więc całkiem zdrada! Biada, mu, biada!
Dziewczyna ma plan. Całkiem ciekawy.
Jutro przystąpi do dzieła zagłady.
Więc tak zrobiła- list napisała,
Że pod jaworem spotkanie, i to chłopcu
dała.
Do dziewki kartkę inną posłała,
By pod dębem na chłopca swego czekała.
Nie mogli się spotkać skryci
kochankowie.
On pod jaworem, drzewo jej dąb się
zowie.
Więc tak czekali na siebie miesiące.
Przyszły srogie zimy, lata gorące...
A oni czekali, wierni kochankowie.
I do dziś czekają, zemsta tak się zowie,
Bo z tej miłości, z czekania usnęli.
Tak też z tęsknoty na wieki zasnęli.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.