Nagi anioł
Stoję przed tobą naga
z marzeń odarta.
Usilnie owijając bladość ciała
wspomnieniami z domieszką cierpienia.
Widzisz każdy skrawek mojego istnienia,
bujność doświadczeń,krągłość bólu,
gdzieniegdzie za dużo smutku,
a za mało radości we mnie...
Na mym ciele jedno małe nacięcie,
tuż nad piersią nadzieji...
Skutek uboczny zawierzenia miłości.
Poszarpane serce,tak niestarannie
zszyte...
Wiesz,że nigdy nie byłam w tym dobra...
A zapomniałabym;jeszcze jedna rana się
odnalazła...
nieco nad nadgarstkiem wątpliwości...
Lekkie cięcie,lecz ta jest świeża...
tak bezboleśnie męcząca...
Nie,to mnie nie zabije...
Moje ciało jest już przyzwyczajone.
Bardziej boje się o te serce.
Wiesz,teraz już nie wygląda jak takie
normalne...
Gdzieś mały kawałeczek mi zginął,
gdy je składałam w całość...
...Ale jest moje...
Wciąż stoję naga,
przyodziana w lekką poświate łez...
widzisz mnie całą...
z każdą raną,
z każdym uciekającym szczęściem...
Jest mi zimno,tak bardzo zimno...
Teraz nie uciekne...już się nie
wstydzę...
Wkońcu bez przyczyny nie stoję tu przed
tobą...
Z podciętymi skrzydłami nie wzlecę do
nieba...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.